Gdzie oglądać online Jak zostałem gangsterem. Historia prawdziwa?
Akcja filmu Jak zostałem gangsterem rozpoczyna się pod koniec lat siedemdziesiątych. Towarzyszący Breakout bohater i narrator jednocześnie mówią, jak to było, gdy był małym chłopcem. Nawet wtedy wykazywał pasję do walki i kradzieży. Kiedy po raz pierwszy zobaczył gangsterów na własne oczy, chciał do nich dołączyć. Co wkrótce się spełniło. Sekwencje filmu rozgrywają się w kolejnych dekadach – latach 80., 90. i 2000. W ten sposób epicki impuls sagi rodzinnej wykorzystano do narysowania biografii bezimiennego gangstera, który miał zostać jednym z najdłużej nieuchwytnych bandytów w historii Polski. Ciekawa produkcja, która przypomina mi Psy 3: W imię zasad.
Kawulski dobrze odrobił pracę domową. Dobrze wie, jak skonstruować akcję, wybrać ciekawe miejsca, ma także nos dla aktorów. Podobnie jak Vega, przybrał nieobsługiwane twarze. W roli głównej obsadził wielkiego Marcina Kowalczyka, który już wykazał się umiejętnościami aktorskimi w Hardkor Disko i You Are God, a teraz udowodnił, że ma świetny warsztat. Postać, którą gra, jest różnorodna, jego zachowanie zmienia się na przestrzeni lat, co może wydawać się oczywiste, ale wielu reżyserów zapomina o tym podczas tworzenia filmu. Najlepszym przykładem jest procedura.
Film odtwarza wzór znany z wielu filmów gangsterskich. Raz gangsterzy, raz gwiazdy disco polo jak w filmie Zenek 2020. Wystarczy porównać jego historię z „irlandzką”. Mamy także niejednoznacznego bohatera rekrutowanego do mafii, doświadczającego dylematów moralnych i zyskującego siłę, by w końcu zmierzyć się z najbliższym przyjacielem, który stał się niekomfortowy dla swoich klientów. Nie znajdziemy w tym obszarze żadnej oryginalności. Nie jest to jednak celem Kawulskiego. Przede wszystkim dba o rozrywkę – aktualność narracji, humor, spektakularną przemoc, relacje emocjonalne łączące bohaterów i nagłe zwroty.
Kolejny gangsterski film
Jednak to nie mężczyźni w tym filmie budzą największe zainteresowanie widzów. Jak zostałem gangsterem. Prawdziwa historia to debiut filmowy Natalii Szroeder i modelki Natalii Siwiec. Co dziwne, obie kobiety mają się bardzo dobrze w filmie. Szroeder wykorzystuje swój talent sceniczny i nie wyróżnia się na tle innych aktorów. Jest naturalny, nadając charakterowi określoną klasę i styl, o który został poproszony. Nie ma sensu, aby to była ich pierwsza rola. Z drugiej strony Siwiec powinien dobrze wyglądać po stronie męża. Wcieliła się w rolę kobiety-trofeum, która ma oślepiać zarówno w swojej sukience, jak i bez niej. I muszę przyznać, że robi to doskonale. Wiedząc, że nie ukryje swoich braków w warsztacie aktorskim, Kawulski powierzył jej mało wymagającą rolę przy niewielkim dialogu. I to działa. Oczywiście modelka nie musi się wstydzić po pojawieniu się w tym filmie, a to nie jest epizodyczna rola.
Robi to z mieszanymi rezultatami. Aby akcja była bardziej atrakcyjna i płynna, sięgnął po popularne hity – od wybicia przez Pana Zoobę po Muńka Staszczyka. Nie byłoby w tym nic złego ani dziwnego, gdyby nie każdy etap miał tło muzyczne, które ledwo komentowało wydarzenia i zwykle tylko dodawało kolorów i dynamiki oraz masowało słabość kierunku. W rezultacie film stał się listą przebojów przez ostatnie czterdzieści lat.